Fable Wiki
Advertisement

Wiodąca albiońska gazeta przedstawia pierwszą część nowej serii artykułów, w której staramy się zgłębić jedną z najstarszych zagadek: Teresę! Czy ta mityczna wieszczka istnieje naprawdę? Co robiła przez te wszystkie lata i jak to się stało, że nie umarła? Reporterka śledcza Penelope Chumley próbuje się dowiedzieć.

Część I: Czekoladki w błocie[]

Wszystko zaczęło się od jednej z plotek, którymi wymieniali się straganiarze na moście Bowerstone: król Logan stracił kontakt z rzeczywistością po tym, jak odwiedziła go niewidoma wieszczka i pokazała mu przyszłość. Uznałam to za równie rzetelne, co artykuły w konkurencyjnych gazetach, starające się przyciągnąć uwagę takimi nagłówkami jak „Wzięłam ślub z hobbesem” czy „Rzepy zjadły mojego konia”.

Im bardziej się jednak temu przyglądałam, tym więcej znajdowałam dowodów na istnienie tej kobiety. Okazało się, że ma nawet imię – Teresa – i zajmuje się takimi rzeczami znacznie dłużej, niż przeciętne medium, które znacie z sąsiedztwa. Robi to bowiem od około pół milenium. Chcąc za wszelką cenę dojść do sedna sprawy, rozpoczęłam coś, co okazało się być fascynującą i otwierającą oczy podróż po historii Albionu.

Po początkowych poszukiwaniach, udało mi się wreszcie skontaktować z grupą, która nie tylko gorliwie w nią wierzy, ale też stworzyła wokół niej sektę. Chociaż może „sekta” to zbyt groźnie brzmiące słowo. Bardziej trafnym będzie „fanklub”, o czym świadczy zresztą szyld nad ich siedzibą, głoszący: „Fanklub Teresy”. Po skontaktowaniu się z nimi zostałam zaproszona na ich codwumiesięczne spotkanie mające odbyć się w następnym tygodniu, najpierw jednak spotkałam się z najwyższym widzącym i współzałożycielem fanklubu, Bertiem Knippetem. Jego entuzjazm okazał się zaraźliwy, a kiedy powiedział, że zabierze mnie w miejsce, w którym blisko sześćset lat temu urodziła się Teresa, nie mogłam ukryć podekscytowania.

Odbyliśmy długą i niewygodną podróż powozem do miejsca o złowieszczej nazwie Wraithmarsh, niegdyś będącego niewielką cichą osadą znaną jako Dębowa Dolina i rzekomym miejscem narodzin tajemniczej wieszczki. Podczas podróży opowiedział mi o przerażających rzeczach, jakie ludzie widzieli w Wraithmarsh, takich jak upiory i banshee, zapewnił mnie jednak, że fanklub odbył do tego miejsca kilka pielgrzymek, a na przestrzeni lat zginął tylko jeden członek. Jako że sama mam doświadczenie z potworami (pamiętacie zapewne moje niedawne spotkanie z pewnym uczonym wilkołakiem), jego opowieści nie zrobiły na mnie większego wrażenia.

Kiedy przechodziliśmy przez ponure trzęsawisko, Knippet wreszcie zaczął mówić z sensem. Teresa dorastała na tym terenie, kiedy istniała jeszcze Dębowa Dolina – spokojna rolnicza społeczność, która ponad pięćset lat temu została zaatakowana przez bandytów pod przywództwem niesławnego Jacka Rzeźnika. Kilka rozpadających się nagrobków wciąż stanowi dowód potwierdzający, że takie wydarzenie naprawdę miało miejsce i przypominające o tym okropnym dniu. Na jedynym, który udało mi się cokolwiek odczytać, znajdowało się imię „Rosie” i nie mogłam przestać rozmyślać o tym, czy przypadkiem nie była ona koleżanką małej Teresy.

„Szkoda, że nie była wtedy wieszczką” – powiedziałam. – „Mogłaby powstrzymać tę masakrę”. „Była, jak najbardziej” – odpowiedział Knippet drżącym głosem. Kiedy zapytałam, skąd mogła o tym wiedzieć, wyciągnął skórzany folder i wyciągnął z niego – ostrożnie, jakby wyciągał relikwie świętego – kilka spopielonych kartek. „Kosztowało mnie to połowę oszczędności mojego życia, ale było warto. To dziennik Teresy z dzieciństwa”. Przeczytałam to, co – zdaje się – było dwoma ostatnimi wpisami:

„Żniwa, dzień 19 – Miałam kolejny sen. Otwierałam prezenty urodzinowe i byłam taka szczęśliwa. Wtedy coś się stało i to było tak przerażające, że się obudziłam. Myślę, że ta część była tylko snem.

Żniwa, dzień 21 – Dziś są moje urodziny! Założę się, że mój brat znowu o tym zapomni, ale przynajmniej mama wróci. Wstałam wcześnie, żeby spojrzeć na morze, a teraz idę pobawić się na polu na górze”.

„Myślisz, że te sny były proroctwem najazdu bandytów?” – zapytałam Knippeta. „Oczywiście. Widziała wszystko nocą, zanim do tego doszło, ale była zbyt młoda, żeby to sobie uświadomić. Doszło do tego w dniu jej urodzin. Pozwól, że coś ci pokażę”.

Poprowadził mnie w odludną część trzęsawiska i przez chwilę miałam wrażenie, że zobaczyłam jedno ze stworzeń zamieszkujących to miejsce. Nawet kiedy zdałam sobie sprawę, że był to tylko strach na wróble, nie mogłam wyrzucić z głowy opowieści o upiorach, które rzekomo przywdziewają takie przebranie. Przed iloma upiorami układano by jednak kwiaty i pudełka czekoladek? Jak wyjaśnił mi Knippet, była to kapliczka pozostawiona przez fanklub podczas poprzedniej wizyty. Jako małe dziecko Teresa stała obok stracha na wróble takiego jak ten, trzymając czekoladki, które dostała na urodziny od brata. Była to ostatnia chwila jej niewinności, zanim została im ona zabrana przez bandytów, którzy po drodze ją oślepili. Nie będę kłamać: widząc kwiaty więdnące obok zapleśniałych pudełek czekolady sprawił, że po plecach przeszedł mi dreszcz.

Kiedy wracaliśmy do Bowerstone, Knippet opowiedział mi o wydarzeniach, które miały miejsce po napadzie. Brat Teresy – przynajmniej według niektórych źródeł – stał się legendarnym Bohaterem, który pokonał Jacka Rzeźnika, prawdopodobnie w akcie zemsty za zniszczenie Dębowej Doliny. Teresa zaś dorastała wśród bandytów, rozwijając swoje zdolności jasnowidzenia i walki. Niewiele wiadomo o tym, gdzie przebywała po tym, jak ich opuściła, nie licząc tego, że lata później w jakiś sposób zaangażowana była w pokonanie Jacka Rzeźnika. „Ale to może poczekać do zebrania naszego fanklubu w przyszłym tygodniu. Będziemy robić inscenizacje!” – powiedział Knippet.

W następnym numerze: jakim sposobem Teresa zyskała nieśmiertelność? Zastanawiamy się nad „zaginionymi latami” wieszczki, a pomoże nam w tym jej fanklub i kilku gości! Czy Łupieżca zna wszystkie jej tajemnice? Przekonajcie się sami, tylko w „Bowerstone Times”!

Część II: Dziwaki, krety i schaby[]

Udałam się na codwumiesięczne spotkanie Fanklubu Teresy, żeby zobaczyć inscenizacje odtwarzające wydarzenia z jej życia, a przy okazji poznać zbiorowisko dziwaków i ciężkich przypadków. Zamiast tego spotkałam osoby reprezentujące wszystkie warstwy społeczne Albionu, w tym sklepikarzy, rolników, przedstawicieli rządowych i szlachciców. Uwierzcie mi, nic nie może równać się z wejściem do wynajętej sali imprezowej i zobaczenia czternastu takich osób przebranych w szaty, opaski na oczach i peruki.

Bertie Knippet, współzałożyciel fanklubu, był zajęty nadzorowaniem przygotowań do inscenizacji, oprowadziła mnie więc Wendy, bystra młoda kobieta nosząca ze sobą podróbkę wielkiego młota. Co najmniej połowa z obecnych nie była przebrana za wieszczkę, a w oczy najbardziej rzucał się mężczyzna w masce i stroju arlekina. Mógł to być wyłącznie Jack Rzeźnik, który w pierwszej historycznej inscenizacji był centralną postacią.

Była to scena, którą wielu z was może znać, przeszła bowiem do legendy, chociaż wiele szczegółów zatarło się w pomroce dziejów: chwila, w której Bohater z Dębowej Doliny zabił Jacka Rzeźnika w ludzkiej postaci. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, Bohater zabił go i uratował swoją siostrę Teresę, rezygnując z zatrzymania dla siebie potężnego Miecza Aeonów. Według fanklubu, cała sytuacja mogła wyglądać inaczej, a kluczową rolę odegrała Teresa. Kiedy Jack miał zabić wycieńczonego Bohatera, Teresa wykorzystała okazję i zdekapitowała go kopniakiem z półobrotu. Prawdziwość tego opisu jest cokolwiek wątpliwa, tym niemniej wśród zebranych wywołała ogólną radość.

Następna inscenizacja dotyczyła wydarzenia, które – jak mi powiedziano – miało miejsce około pięciuset lat później. Na scenę wkroczyła Wendy jako Młot, jedna z Bohaterek zebranych przez Teresę w celu pokonania Luciena Fairfaksa – człowieka odpowiedzialnego za budowę olbrzymiej Iglicy. W pogodne dni wieżę tę wciąż można zobaczyć w oddali, byłam więc bardziej niż ciekawe tego, co się w niej wydarzyło. Według fanklubu, było to tak: Bohaterowie Łupieżca, Garth i Młot zostali uwięzieni w Iglicy przez Luciena, który wykorzystał ich, żeby zasilić tę magiczną konstrukcję i zniszczyć nasz świat. Kiedy wydawało się, że przepadła wszelka nadzieja, pojawił się Bohater z Bowerstone, przez niektórych zwany „Wróblem”, żeby uratować sytuację. Potknął się jednak na niewielkim odłamku skalnym i upadł na twarz. Wtedy pojawiła się Teresa i zdekapitowała Luciena kopniakiem z półobrotu. W ramach nagrody Bohater pozwolił jej zatrzymać Iglicę, ona zaś pozwoliła wszystkim Bohaterom na spełnienie życzeń, dzięki czemu świat stał się lepszym miejscem.

Kiedy Wendy przeszła obok mnie, promieniejąc po swoim występie, nie mogłam się powstrzymać, żeby z nią nie porozmawiać. „Poczekaj chwilę” – powiedziałam. – „Skoro to wydarzyło się pięćset lat później, to co wydarzyło się w międzyczasie? Jak Teresa stała się nieśmiertelna?” Okazało się, że w tej kwestii każdy zebrany ma inną teorię. Niektórzy uważają, że znalazła filozoficzny kamień nerkowy, którego magiczne właściwości zapewniły jej długie życie. Inni twierdzą, że to boski prezent, będący nagrodą za jej świętość. Najpowszechniejsza teoria głosi jednak, że udała się na inną planetę, gdzie wysoce inteligentna rasa kosmicznego mchu uznała, że dzięki mocy jasnowidzenia może uczynić wiele dobrego, zapewniła jej nieśmiertelność, zanim pozwoliła wrócić do Albionu.

Dopiero późnym wieczorem, kiedy spotkanie zbliżało się ku końcowi, a zebrani oddawali się piciu herbaty i wróżbom, podeszłam do jednego z mężczyzn przebranego za Teresę, którego twarzy jeszcze nie widziałam. „Chodź ze mną, jeśli chcesz poznać prawdę o Teresie” – wyszeptał. Na zewnątrz wyznał mi, że jest kretem, inwigilującym fanklub dla SHAB-u, Stowarzyszenia Historyków-Antyteresowców z Bowerstone – organizacji uważającej, że niewidoma wieszczka jest dyktatorką Albionu, manipulującą osobami i wydarzeniami tak, żeby zrealizować swoje niecne plany.

Kret, wciąż noszący swój kostium, czym przyciągał zdziwione spojrzenia przechodniów, zaprowadził mnie do tajnej kryjówki SHAB-u. Chociaż wnętrze sugerowało opuszczoną ruderę, która kiedyś prawdopodobnie była fabryką, wnętrze było wytworne niczym pałac królewski. Ściany pokryte były czarnym aksamitem, a z sufitów zwisały złote żyrandole. „Zabiorę cię do tajnej biblioteki Albionu, w której przechowujemy wszystkie dokumenty dotyczące prawdy o Teresie” – powiedział kret. Przeszliśmy korytarzem, na którego ścianach wisiały obrazy przedstawiające wieszczkę w dość kompromitujących – a niekiedy wręcz skrajnie nielegalnych – pozach. „Jeśli nadal nie jesteś przekonana, mogę umówić cię na spotkanie z naszym założycielem i dobroczyńcą”. „A kto to taki?” „Lubię nazywać go Jego Nieskazitelnością i Wspaniałą Magnificencją, ale większość ludzi zna go jako Łupieżcę”.

W następnym numerze wreszcie ujawnimy prawdę! Serio, serio! Tylko w „Bowerstone Times”!

Część III: Łupieżca to bardzo miły człowiek[]

Po plecach oblewa mnie zimny pot, spływając po pośladkach do butów prosto od znanego projektanta, zatrzymując się dopiero na palcach u stów. Stałam w tajnej siedzibie SHAB-u, gdzie zaprowadził mnie podejrzany jegomość obiecujący dostarczyć dowody na to, że Teresa ma wielki i negatywny wpływ na nasz świat. Zaprowadził mnie do ciemnego pomieszczenia, sprawiającego wrażenie niemal przeznaczonego do odprawiania jakichś rytuałów – pół biblioteki, pół muzeum. W szklanych gablotach znajdowały się starożytne dokumenty, regały uginały się pod ciężarem książek, a na piedestałach stały różne przedmioty.

Otworzyłam jedną z książek, zatytułowaną Arkana polityki: Albion pod rządami z cieni. Wśród rozdziałów poświęconych dawnej Gildii Bohaterów (która – jak się wydaje – próbowała kiedyś przejść władzę nad światem, dopóki ludzie nie zbuntowali się przeciwko niej) i tajemnym spiskom mającym zmienić nawyki wszystkich Albiończyków za pomocą soku z suszonych śliwek, był też rozdział poświęcony Teresie. Stwierdzał on, że była ona odpowiedzialna za epidemię czkawki, która tamtego roku całkowicie zepsuła Festiwal Wyławiania Jabłek z Bali w Dębowej Dolinie. Przejrzałam pobieżnie kilka innych książek, dowodzących innych, równie zgubnych działań wieszczki: wywołała burzę, która zalała wszystkie piwnice w miejscu, które nazywano Slumsami Bowerstone; podniosła temperaturę na całym świecie o jeden stopień, przez co latem wszyscy pocą się trochę bardziej; zaplanowała wybicie niemal wszystkich zwierząt domowych, co tłumaczy, dlaczego tak rzadko widuje się psy, a kotów nie widziano od bardzo, bardzo dawna. Lista zarzutów była długa.

Kiedy przyjrzałam się części muzealnej, moją uwagę przykuł nadpalony akt urodzenia Teresy. Według niego, jej ojcem był Brom, a matką Scarlet Robe, jednak data urodzin się nie zachowała, strawiona przez ogień. Znacznie mniej autentycznie wyglądał dokument zatytułowany Jak planuję przejąć władzę nad światem autorstwa Teresy. Niestety, przedmioty znajdujące się na wystawie nie były opisane, musiałam więc domyślać się, co łączyło ją z takimi rzeczami jak łyżka, but czy klucz do pozytywki. Najbardziej intrygująca była jednak poszarpana psia obroża. „Czy to ma świadczyć o tym, że odegrała rolę w usunięciu z Albionu psów i kotów, czy sama miała psa?” – zapytałam, ale nie uzyskawszy odpowiedzi odwróciłam się, żeby znaleźć swojego przewodnika, znalazłam się jednak w pustym pokoju. Byłam tak zaaferowana przeglądaniem tego wszystkiego, że nie zauważyłam, kiedy wyszedł. Pociągnęłam za klamkę, okazało się jednak, że drzwi są zamknięte.

„Bez obaw, moja droga, chcę zadbać, żeby nam nie przeszkadzano”. Był to Łupieżca, który jakimś sposobem znalazł się za mną. „A to” – dodał, wskazując na obrożę – „należało do ukochanego psa Bohatera, którego niegdyś znałem. Teresa zadbała, żeby biedne zwierzę zostało zastrzelone. Niebezpośrednio, bo nigdy nie robi niczego bezpośrednio, żeby zakorzenić w Bohaterze chęć zemsty”.

Z początku odjęło mi mowę. Słyszałam wystarczająco dużo historii na temat Łupieżcy, żeby oblał mnie zimny pot. Był on jednak nadzwyczaj przystojny, przynajmniej w mdłym świetle pokoju. Zdołałam tylko wymamrotać: „Skąd pan to wie?”

„Ponieważ, moja droga, byłem tam! Przykro mi to mówić, ale sam dałem się urobić tej podstępnej harpii. Wrobiła mnie i zmusiła, żebym pomógł jej w jednym z licznych spisków mających na celu zmienienie biegu historii. Koniec końców udało mi się ją jednak przejrzeć. Dlatego też poświęciłem swoje życie próbom zdemaskowania jej. Chodź, usiądź”.

Przyciągnął fotel i pociągnął za zawieszony na ścianie świecznik. Otworzyła się wnęka, w której zobaczyłam tacę z butelką brandy i dwiema szklankami. Usiedliśmy, Łupieżca nalał nam alkoholu i zaczął mówić. Jakaż wspaniała t była opowieść, opowiedziana z charyzmą doświadczonego gawędziarza! Była tak wspaniała, że trudno przelać ją na papier, ale oto przykład.

Łupieżca, pełny odwagi i słusznego gniewu, wyruszył w długą podróż dookoła świata nie tylko po to, żeby odkryć zdradzieckie zamiary Teresy, ale też dowiedzieć się, w jaki sposób zyskała nieśmiertelność. Rozpoczął od sprawdzenia Dworu Cieni, słyszał bowiem, że niektórzy ludzie stali się nieśmiertelni przez układanie się z nimi. Stwierdził, że sama Teresa mogła być nawet członkinią Dworu. Stało się jednak oczywiste, że nawet Cienie nie zamierzały angażować się w jej potworne knowania. To nie one przeklęły następne pokolenia, skazując je na Teresę.

Po latach podążania śladami chaosu, który po sobie zostawiała i przepytywania różnych ludzi, w końcu dokonał przełomu. W odległych górach żył pustelnik, który zajmował się Teresą niedługo po pokonaniu Jacka Rzeźnika. Łupieżca pokonał żywioły i wspiął się na szczyt, żeby znaleźć kolejne wskazówki, ale odnalazł znacznie więcej – samego pustelnika, żałosne stworzenie będące bardziej szkieletem niż człowiekiem, nazywającym siebie Kosą.

Kosa sam był niegdyś Bohaterem – dawno, dawno temu, być może od zarania dziejów, mistrzowsko poznał bowiem tajniki śmierci i przez stulecia korzystał z nich, żeby chronić Albion. Wycieńczony jednak mileniami takiej harówki, nie potrafił już żyć tak dalej. Wtedy właśnie znalazła go Teresa i przekonała go, żeby podzielił się z nią swoimi tajemnicami, co umożliwi jej kontynuowanie jego działa – tak też Kosa skazał Albion na zgubę.

Tak właśnie. Taka prawda kryje się za długowiecznością Teresy. Upiłam łyk brandy, żeby ukoić nerwy i zadałam Łupieżcy pytanie, które nie dawało mi spokoju: „A czy pan... no wie pan, sam nie jest nieśmiertelny? Żyje pan naprawdę długo, a wciąż wygląda na takiego...” Przerwał mi: „Przystojnego? Pełnego wigoru? To wszystko zasługa odpowiedniej diety, dużej liczby ćwiczeń i setek godzin uprawiania seksu. Ja przynajmniej zawsze czułem się dobrze ze samym sobą, nie to, co Teresa. Dasz wiarę, że ta stara torba zrobiła coś, żeby wyglądać młodziej? Ta to ma tupet!”

Wstał i otworzył drzwi. „Proszę, pani Chumley. Niech idzie pani oświecić swoich czytelników. Jestem pewny, że uczyni pani zadość swojemu zawodowi”. Wyszłam w ciemną noc, nieco bardziej bojąc się ciemnych mocy spiskującym przeciwko nam, ale wdzięczna za błogosławieństwo spędzenia czasu w towarzystwie tak wspaniałego i szacownego człowieka. Mam nadzieję, drodzy czytelnicy, że zawsze będziecie myśleć o nim tak samo i zapamiętacie, kto jest przyczyną wszystkich waszych problemów: Teresa.

PS Panie Łupieżco, mam nadzieję, że ten artykuł spotka się z pańskim uznaniem i że moi rodzice, którym wspaniałomyślnie pozwolił pan zamieszkać w jaskini z krokodylami po tym, jak ich dom spłonął w tajemniczych okolicznościach, będą mogli już wyjść.

Linki zewnętrzne[]

Artykuły w oryginalnej angielskiej wersji:

Advertisement